Czytając kiedyś „Dziesiąta Aleję”
Mario Puzo, która traktuje o ubogich Włochach w Nowym Jorku na początku XX
wieku, natknąć się można na ciekawy opis panującej tam mentalności.
Otóż ciężarna Włoszka Lucia w wypadku traci męża, przez co samotnie musi
wychowywać dwójkę dzieci i martwić się o to trzecie w drodze. Jednak, że była
osobą lubianą w swoim otoczeniu, czytelnik mógłby pomyśleć, a tam da radę,
pomogą jej sąsiedzi. Nic bardziej mylnego! Oprócz jednych tylko drzwi, inne
zostały zatrzaśnięte przed jej nosem. Dość okrutne traktowanie osoby, której
sytuacja powinna raczej wzbudzać współczucie. Dlaczego?
Lucia w tych czasach bez mężczyzny
była bezbronna, potrzebowała więc jednego, który by się zaopiekował nią i
dziećmi. Wszystkie żony z kamienicy wręcz drżały przed tym, że Lucia może im
ukraść męża. Zamykały więc te drzwi, nie z okrucieństwa lecz ze strachu.
Dopiero po znalezieniu sobie drugiego męża z „zewnątrz” Lucia została znowu
przyjęta na łono społeczności z łatką „ już niegroźna”. Można sobie pomyśleć, no dobra to było ponad
100 lat temu, dotyczyło to specyficznej grupy społecznej, teraz to tak nie
jest. Czyżby?
Wojna pomiędzy singlami, a ludźmi w
związkach to nie jest sprawa przeszła. To nadal istnieje, funkcjonuje, ale z pewnymi
zmianami. Kiedyś rzeczywiście człowiek (zwłaszcza kobieta) nie związany z
nikim, był dziwny i zdany na towarzyską łaskę i niełaskę ludzi w związkach.
Teraz dzięki rewolucjom obyczajowym internetowym singiel już nie jest ani
rzadkością ani człowiekiem przegranym. Przez co ta wojna przybrała bardziej
cichy, skryty charakter.
Przyjrzyjmy się temu konfliktowi z
dwóch stron. Na pierwszy palnik kładziemy singla.
Czym się różni bycie kimś związanym,
a bycie singlem? Kiedy jesteś z kimś w związku ludzie pytają się o Twoje zainteresowania,
cele i inne gnuśne rzeczy. Będąc singlem Twoja osoba jest postrzegana przez
ludzi związanych wyłącznie poprzez pryzmat tego, że nikogo nie masz. Możesz
naprawdę mieć własne życie, hobby i generalnie brak prawej ręki, a ludzie i tak
będą to uzasadniać tym, że nikogo nie masz. Nawet kiedy dostaniesz w głowę
pociskiem armato-haubicznym kalibru 200 milimetrów, też zapewne będzie to wina
tzw. Niezrzeszenia. Za dużo pijesz? Brak związku. Za dużo siedzisz w domu? Brak
związku!
Singiel zazwyczaj spotyka się z
paroma typami parek:
Typ pierwszy.
Jedyne co im się udało w życiu to
trafić na swoje ryje, zgrabne niczym bryła bunkra. Jest to powód, żeby się
wywyższać nad kimś będącym solo. Będą się pytać dlaczego nie możesz sobie nikogo
znaleźć (ze źle udawaną troską). Prawdopodobnie będą się macać przy takiej
osobie i udawać ludzi sukcesu. W praktyce wygląda to podobnie do Mariana
patrzącego pogardliwie w czerwcowym skwarze ze swojej kaszlącej skody na ludzi
w nowiutkim klimatyzowanym tramwaju
marki PESA.
Typ drugi.
Znasz ich, każdy ich zna. Para
idealna, ociekająca taką słodyczą, że bez dawki insuliny lepiej się z nimi nie
spotykać. Każda ich historia to nieprzerwane pasmo bajkowości okraszone
perlistymi uśmiechami szczęścia. Mili dla wszystkich, aż do momentu wywołania
torsji. Nienawidzą ich single i inne pary. Dla pocieszenia- oni też się
nienawidzą, lecz mają duży zapas autokreacji.
źródło:http://www.glamour.com/story/guess-how-many-years-makes-the |
Typ trzeci.
To para znudzona, albo tak przerażona
swoimi własnymi problemami, że wolą rozwiązywać cudze. Takkk mowa tu o „swatystycznych”
swatkach. Mogliby Cię skoligacić z kulawym
dziadkiem z PKP, byleby mówić jakie to oni mają oko do ludzi. Nie mają. Ich
algorytm dopasowania opiera się na tym, że taki wolny Krzyś powinien zostać
spyknięty z Małgosią, bo też jest wolna! Co z tego, że Krzyś to gwałciciel z
podwójnym wyrokiem (co poniekąd tłumaczy jego stan cywilny), a Małgosia to pani
prokurator, która stawia go w stan oskarżenia? Miłość jak i głupota tej parki
nie zna przeszkód!
Ale zaraz zaraz, coś pisałem o wojnie. A wojna to działania o charakterze obustronnym. Więc jak reagują single na parki? Ano jak zwykle, są różne typy.
Typ pierwszy.
Swoją samotność przeżywa niczym maciora poród. Kwiczy w niebogłosy i przebiera raciczkami. Niby nikogo nie chce, niby jest niezależny i tak naprawdę nawet nie ma czasu na takie dyrdymały. Ma za to czas, żeby udawać, że rzyga jak nawet złapiesz swojego partnera za rękę. Generalnie jeśli jesteś w związku i znasz go to na bank sprawi, że poczujesz się bardziej winny niż Żyd, który przeżył Auschwitz. Kiedy jednak ten typ znajdzie sobie kogoś, zaleje Cię powodzią słodkich zdjęć na fejsie i historiami, które marnują tyle tlenu i Twojego czasu, że powinna się temu przyjrzeć Komisja UE.
Typ drugi.
Człowiek, który po ściągnięciu sobie Tindera zachowuje się jakby napisał, zekranizował i zagrał Niebezpieczne Związki w pojedynkę. Relacje damsko-męskie to jego piaskownica. Do Twojego związku będzie podchodził jak do kundla przywiązanego do budy przykrótkim łańcuchem. Będzie wypominał brak swobody i krzywo patrzył na jakiekolwiek wykonywane zobowiązania wobec drugiej połowy. Wiadomo on jest w związkach bez zobowiązań! Więc opowiada o swoich nudnych seks przygodach, co do których masz nadzieję, że choć w połowie są zmyślone. Bo inaczej siedzisz z uboższą wersją markiza deSade. Na szczęście po paru głębszych, zdejmuje z siebie płaszczyk seksu w wielkim grajdole i da się z nim normalnie pogadać.
Typ pierwszy.
Swoją samotność przeżywa niczym maciora poród. Kwiczy w niebogłosy i przebiera raciczkami. Niby nikogo nie chce, niby jest niezależny i tak naprawdę nawet nie ma czasu na takie dyrdymały. Ma za to czas, żeby udawać, że rzyga jak nawet złapiesz swojego partnera za rękę. Generalnie jeśli jesteś w związku i znasz go to na bank sprawi, że poczujesz się bardziej winny niż Żyd, który przeżył Auschwitz. Kiedy jednak ten typ znajdzie sobie kogoś, zaleje Cię powodzią słodkich zdjęć na fejsie i historiami, które marnują tyle tlenu i Twojego czasu, że powinna się temu przyjrzeć Komisja UE.
Typ drugi.
Człowiek, który po ściągnięciu sobie Tindera zachowuje się jakby napisał, zekranizował i zagrał Niebezpieczne Związki w pojedynkę. Relacje damsko-męskie to jego piaskownica. Do Twojego związku będzie podchodził jak do kundla przywiązanego do budy przykrótkim łańcuchem. Będzie wypominał brak swobody i krzywo patrzył na jakiekolwiek wykonywane zobowiązania wobec drugiej połowy. Wiadomo on jest w związkach bez zobowiązań! Więc opowiada o swoich nudnych seks przygodach, co do których masz nadzieję, że choć w połowie są zmyślone. Bo inaczej siedzisz z uboższą wersją markiza deSade. Na szczęście po paru głębszych, zdejmuje z siebie płaszczyk seksu w wielkim grajdole i da się z nim normalnie pogadać.
źródło: http://i0.wp.com/filmografen.se/wp-content/uploads/2016/08/Dangerous-liaisons-1989.png |
Typ trzeci.
Ni to syngiel, ni to parka, ni to
koń. Najczęściej zdesperowana kobieta, choć czasem zdarzają się faceci. Nie
może żyć w samotności tak bardzo, że kandydatura gwałciciela Krzysztofa nie
jest wcale absurdalna. Coś na zasadzie bije, gwałci, ale jest. Z racji tych
powiedzmy „obniżonych standardów” partnerów zmienia często. Zazwyczaj łapie ich
na imprezie pijana i całując się wygląda mniej więcej jak napalony Breżniew.
Niezmiennie widzisz ją zaryczaną, bo znowu ktoś ją zranił. By już jutro
wstawiać na instaDaily-lovereport. Jej poziom głupoty życiowej uzupełnia się z
poziomem powtarzalności jej problemów. Czyli szalone koło jednostajnej
tragikomicznej nudy.
źródło: http://www.newstatesman.com/sites/default/files/styles/nodeimage/public/blogs_2016/02/brezhnev_honekker_kiss.jpg?itok=gags9kYD |
Uroczyście przysięgam, iż znam więcej
irytujących typów, ale nie miałem pomysłu
ich opisać. Ale może wy znacie jakieś przykro-komiczne typy singli lub
parek? Nie wahajcie się ich zamieścić w komentarzu (chociaż
kogo ja oszukuję :D)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz