Ile ja widziałem tych
przejętych własnym losem, o podkrążonych oczach (znak wczoraj płakałem!)
młodych ludzi? Ilu ja widziałem ludzi nie tkniętych zmarszczkami, podskakujących
w bungee desperacji i kochania byle kogo, byle związek był, byle status na
fejsie zmienić. Nie wyliczę tych , którzy gniją w związkach , gdzie ich
możliwości są tłamszone, a wolność
ogrodzona szlabanami i niemieckimi żandarmami, żeby jakaś zdrada zza
rogu nie wyjechała( ale to tak dla pewności, bo kocha to niby czemu ma
zdradzić?).
Liczę, mnożę, dodaję i w sumie pieprzę to. Grunt , że jest
wspólny motyw. Samotność! Taka straszna, odrażająca, że nawet ożenienie się z
aseksualnym wielorybem to kruche ciasto. Nie oceniajmy jednak, bo zawczasu już
to zrobiliśmy zaklasyfikowaliśmy jako porażkę życiową i przekreślenie swojej życiowej
szansy na szczęście , na rzecz niskiego strachu przed samotnością.
W sumie, to ciekawe czym ta samotność jest, skoro taka
mroczna z niej buka , że aż dorosłym zrasza gacie. Niektórzy denni wrażliwi
młodzieńcy uważają że samotność to wtedy , gdy nie masz komu powiedzieć swoich
żali typu zbity iPhone.
Ja powiem tak, że to akurat normalne bo zwykle nikogo nie
obchodzą nasze bóle. Prawdziwa samotność jest wtedy gdy nie masz się z kim
podzielić swoją radością.
Fajny tekst. Ale to mnie rozwaliło: "nawet ożenienie się z aseksualnym wielorybem to kruche ciasto". Prawie jak Pola Dwurnik :D
OdpowiedzUsuń