No trochę wolnego czasu, a bagaż frustracji jak zwykle
skrupulatnie zapełniony przez rzeczywistość o ułomnym poczuciu humoru. Co
gorsza, rzeczywistość w realizacji tego ponurego kabaretu ma energię podstarzałego
rockmana z syndromem Adhd, zażywającego amfetaminę i niebieskie pigułeczki
zamiennie.
Zacznijmy , jednak od tego medialnego
bolca wsadzanego w każdą możliwą powierzchnie informacji. Jeżeli, nie załapiemy
się na informację, że jakiś XY homoseksualista nie jedzie do Soczi ( co mnie
jako zagorzałego heretyka w miłości płciowej, bardzo interesuje i wabi, bo cóż
mogłoby być bardziej interesującego niż plan podróży homoseksualisty? ), to po
ciężkim dniu znoju, łez i tulenia się z masą ludzką w tramwaju, można przejrzeć
sobie zdjęcie. Zdjęcie jakichś śmiesznych kotów, czy wodospadu który
zmyje wszelkie troski dnia przebytego, można, by pomyśleć. Jednak nie, to co
emocjonuje cały wirtualny świat, to zdjęcie dwóch nieodgrodzonych od siebie
kibli, za przeproszeniem. Być, może mam tak patologiczne poczucie humoru,
że fuszerki budowlane po prostu mnie nie śmieszą. Bo, tak naprawdę wszystko co
nas otacza, to jedna wielka fuszerka. Proszę sobie spojrzeć na społeczeństwo
polskie. Nie wiem, kto je zbudował, ale jak Cię złapie to spłoniesz. Więc, temat
fuszerki w stawianiu kibli ( jeszcze raz za przeproszeniem), po prostu mnie
jakoś nie uskrzydla, ale to pewnie przez
brak duszy poety.
Powiedzmy jednak, że jakoś to przeżyłem, ale tylko powiedzmy, ok ?
Bo, tak naprawdę najbardziej irytująca jest procedura przyznawania tych
olimpiad ( z uprzejmości, nie powiem już jakich). Z grubsza wygląda to tak, że
na raz olimpiada jest przyznawana państwu z paktu „ spoko” , by następną
przyznać państwu z koalicji „ masowe gwałty na prawach człowieka”. Oczywiście,
w przypadku wybrania państwa od „gwałtów”, nagle jest podnoszony alarm. Bo jak
się okazuje w państwie z koalicji „ masowe gwałty na prawach człowieka”, są
łamane prawa człowieka. No i się zaczyna. Wpierw są głośne deklaracje „że ja
tam nie pojadę”, którym wtórują już nie tak głośne przyjazdy. Później, możemy
sobie poczytać, całą analizę uścisku społeczeństwa w tym państwie. I potem
debaty, czy olimpiada powinna być. I tu się zapala żarówa, a mianowicie co takiego
olimpiada sobą reprezentuje, że jest taką demokratyczna świętością? No,
odpowiedź jest bardzo prosta. Pomimo, długofalowego wciskania kitu, że to wyraz
miłości międzyplanetarnej równości itd. To olimpiada to tylko bieganina. W
hitlerowskich Niemczech , czy Związku Radzieckim można, było biegać. Tak,
naprawdę kult sprawności fizycznej był tam realizowany, na serio. A, z tego co
mi wiadomo, to wolności tam nie było. Więc jak to tak? Coś co jest wyrazem
wolności, jest wręcz pożądane w kraju totalitarnym ? Po prostu sport nie ma
sprzyjać poczuciu wolności, sport ma sprawić, że zapomnisz o swojej niewoli i
ubóstwie w myśl zasady „chleba i igrzysk”.
wyborne suczi :D
OdpowiedzUsuńOptymistycznie, malkonent wcale nie nudny :)
OdpowiedzUsuńMalkontencie - długo pozwoliłeś czekać na kolejny szkic. A w nim pewna niepodzianka - zastosowałeś jakiś nowy środek ekspresji - całość trzyma napięcie bezbłędnie (łącznie z interpunkcją :-) ), i nagle ... urywa się. Wyszła rozmowa niedokończona. I tym niemniej wyborna.
OdpowiedzUsuńUkłony, Ency